Raz na jakiś czas dowiadujemy się z mediów o kolejnej strzelaninie, która miała miejsce na ulicach któregoś z polskich miast. Na szczęście takich incydentów jest coraz mniej. W zeszłym roku zanotowano 325 przestępstw związanych z użyciem broni palnej, co jest znaczącym ich spadkiem, bowiem 10 lat wcześniej przestępstw tych było ponad 1000. Broń palna jest w naszym kraju niepopularna, głównie ze względu na liczne restrykcje w dostępie do niej. Nie oznacza to jednak, że policyjni eksperci od balistyki nie mają zajęcia.
Dla techników badających miejsce zdarzenia najważniejsze jest znalezienie samej broni z której strzelano. Oczywiście rzadko się zdarza aby przestępca porzucił broń po samej strzelaninie, dlatego należy szukać także łusek i wystrzelonych pocisków. Badając je, eksperci mogą szybko zidentyfikować jednostkę broni którą posłużył się sprawca. Łuski mogą być poddane także ekspertyzie daktyloskopijnej i genetycznej, bowiem podczas ładowania magazynka przestępca mógł pozostawić na nabojach odciski linii papilarnych oraz DNA.
Balistyka to bardzo obszerna dziedzina nauk technicznych zajmująca się badaniem zjawiska strzału, a w szczególności toru lotu pocisku oraz jego oddziaływania na przeszkody. W kryminalistyce balistyka ma zastosowanie przede wszystkim do identyfikacji broni oraz pocisku, odtworzenia drogi jaką pocisk pokonał do celu, ustalenia: odległości z jakiej został oddany strzał, liczby oddanych strzałów czy pozycji strzelca. Identyfikacji dokonuje się poprzez porównanie łuski lub pocisku znalezionych na miejscu zdarzenia, z tymi wystrzelonymi w warunkach eksperymentalnych z broni, co do której spodziewamy się, że brała udział w zdarzeniu. Eksperci następnie sprawdzają ślady jakie wystrzał pozostawił na obu łuskach i pociskach. Jest to możliwe dzięki temu, że każda broń palna zostawia unikalny zestaw śladów, charakterystyczny tylko i wyłącznie dla tego egzemplarza.
Może być tak, że na miejscu zdarzenia nie zostanie znaleziona łuska po pocisku, bowiem przestępca mógł ją zabrać lub też strzał oddano z innego, nieustalonego miejsca. Także sam pocisk może po trafieniu przebić obiekt na wylot i poszybować jeszcze paręset metrów, pozostawiając policjantów pozornie z niczym. Jednakże eksperci nawet wtedy nie są bezradni, albowiem wygląd i rozmiar ran wlotowych i wylotowych u ofiary jest także źródłem wielu informacji. W momencie strzału wraz z pociskiem, z lufy zostają wystrzelone także gazy i niespalone drobiny prochu. To właśnie te ostatnie dostarczają wielu informacji i pozwalają często wyjaśnić, czy mamy do czynienia z samobójstwem czy zabójstwem. W przypadku postrzału z bardzo bliska bądź też z przyłożenia (czyli zetknięcia lufy broni z odzieżą czy ciałem człowieka), drobiny te wbijają się z całym impetem w skórę ofiary i pozostawią widoczny ślad – ciemny okrąg. Jeżeli więc policjanci odnajdą
na miejscu zdarzenia ciało ofiary z pistoletem w dłoni i raną postrzałową głowy, lecz wokół rany nie będzie drobin prochu, mogą oni podejrzewać, że było to upozorowane samobójstwo. Co oczywiste, pociski o różnym kalibrze (mierzonym najmniejszą średnicą lufy broni palnej) pozostawiają różne ślady na ciele bądź przedmiocie, który znajdzie się na torze ich lotu. Nawet bardzo podobna amunicja, może spowodować diametralnie różne obrażenia w zależności od broni, z której została wystrzelona. Śrut wystrzelony z wiatrówki (która co prawda nie jest bronią palną w rozumieniu polskiego prawa, jednakże jej przestępcze użycie także leży w zainteresowaniu balistyki) wbijając się głęboko pod skórę bądź w miesień, pozostawia jedynie malutki otwór wlotowy, zaś taki sam śrut wystrzelony ze strzelby może spowodować znaczne obrażenia, włącznie z oderwaniem całych fragmentów tkanki. Jednakże są to przykłady skrajne, a ekspertom przychodzi się nieraz mierzyć ze znacznie mniej oczywistymi przypadkami. Specyfiką polskiej balistyki są bronie samodziałowe, czyli wykonane lub przerobione samodzielnie, nierzadko jeszcze z elementów pamiętających czasy wojny.
W maju ubiegłego roku miało miejsce zdarzenie, o którym głośno było w mediach. Policja zatrzymała 24-letniego mężczyznę, który wykonywał pracę poza zakładem karnym, w którym na co dzień przebywał. Jako że był agresywny, został przez policjantów skuty kajdankami za plecami i w ten sposób transportowany więźniarką do zakładu karnego. W trakcie konwojowania doszło do strzelaniny, w wyniku której zginął zatrzymany mężczyzna. Policjanci po zdarzeniu utrzymywali, że skuty więzień wyciągnął pistolet z kabury siedzącego obok policjanta i sam się postrzelił. Wydawałoby się, że ta nieprawdopodobna historia szybko zostanie podważona, jednakże… okazała się prawdą. Prawdziwość wersji policjantów potwierdzona została przez ekspertów balistyki, którzy przeprowadzili szczegółową ekspertyzę, badając wystrzelony pocisk, jego tor lotu oraz ślady na dłoniach i ciele denata. Doświadczenie pozwoliło uznać, że nawet skuty więzień miał możliwość sięgnięcia po broń blisko siedzącego obok konwojenta. Tak więc balistyka nie tylko pozwoliła na oczyszczenie z zarzutów niewinnej osoby, ale także przyczyniła się do zweryfikowania zasad bezpieczeństwa policyjnych konwojów.
Zmniejszające się w Polsce wykorzystanie broni palnej do popełniania przestępstw może tylko cieszyć. Nie zmienia to jednak faktu, że najbardziej zdesperowani bandyci, w szczególności ci wywodzący się z zorganizowanych grup przestępczych, wciąż po tę broń sięgają. Jednakże obecna wiedza naukowa i ciągle rozwijająca się technika gwarantują, że sprawca strzelaniny zostanie prędzej czy później wykryty, choćby pozostawione przez niego ślady były niewidoczne gołym okiem.
autor: Kamil Kowalczyk