Zazwyczaj, gdy ktoś zostaje oskarżony o przestępstwo, chodzi o to, by dowieść, że albo je popełnił, albo nie. Co jednak w przypadku osoby z dysocjacyjnym zaburzeniem osobowości?
James Carlson stanął przed sądem oskarżony o gwałt, kradzież, fałszerstwo i porwanie. Twierdził on jednak, że posiada jedenaście różnych osobowości i że cierpi na zaburzenie osobowości mnogiej. Był między innymi Jimem, który dokonał gwałtu; Woffiem, piętnastoletnim chłopcem; Jimmym, siedmioletnim chłopcem i Laurie Burke, siedemnastoletnią prostytutką-lesbijką. Nawet na pewnym etapie procesu Carlson zeznawał ubrany w spódnicę, czarne pończochy, różowy sweter i buty na wysokim obcasie. W mowie końcowej obrończyni Carlsona przedstawiła ławie przysięgłych sprawę w sposób następujący. “To ciało Jamesa Carlsona dokonało tych przestępstw. Jednak James w czasie dokonywania tych aktów nie miał nad nim władzy”. Prokurator ujął to nieco inaczej: “Wysoki sądzie, to zeznanie [mowa Carlsona] zostało wygłoszone przez obecną tu na sali istotę ludzką. Zarzuty nie są przedstawione żadnej z nich [osobowości]. Zostały one przedstawione temu oto człowiekowi”. Jak często w przypadku takich procesów bywa, doszło do starcia biegłych. Jeden z psychologów zaświadczył, że Carlson cierpi na zaburzenie osobowości mnogiej, które jest wynikiem molestowania seksualnego w przedszkolu. Inny psycholog uznał, że Carlson udaje i to bardzo marnie. Ława przysięgłych skazała oskarżonego. Po procesie Carlson przyznał, że czytał o osobowości mnogiej w podręczniku do psychologii i rzeczywiście udawał, a to dlatego, że po pierwsze chciał uniknąć więzienia, a po drugie zakochał się w swojej obrończyni.
Przypadek Carlsona był pretekstem do poruszenia bardzo dramatycznych kwestii. Po pierwsze, czy dysocjacyjne zaburzenie osobowości (osobowości mnogiej) naprawdę istnieje? Innymi słowy, czy możliwe jest, by różne osobowości tkwiły w jednym człowieku i nic o sobie nie wiedziały? Po drugie, jeśli osobowość mnoga istnieje, to w jaki sposób można odróżnić osobowość rzeczywistą od udawanej? Po trzecie, załóżmy, że oskarżony zostaje skazany, zatem jak można karać “całego” człowieka za czyny popełnione tylko przez jedną z jego osobowości? Żadna z tych kwestii nie została przy okazji sprawy Carlsona rozwiązana i pozostają one źródłem kontrowersji wśród naukowców z dziedziny prawa. Dysocjacyjne zaburzenie osobowości obejmuje przynajmniej dwa stany osobowościowe. Przynajmniej dwie z tych tożsamości lub osobowości w sposób nawrotny przejmują kontrolę nad zachowaniem człowieka. Pojęcia użyte w tej definicji wyraźnie sugerują, że jednostka cierpiąca na nie jest, z psychologicznego punktu widzenia, więcej niż jedną “osobą”. Wówczas może się okazać, że jedno z alter ego może szanować prawo, odznaczać się wrażliwością i odpowiedzialnością, podczas gdy inne będzie prymitywne, agresywne i pozbawione troski o innych. A co najważniejsze z punktu widzenia prawa, zachowanie jednostki jest kontrolowane przez osobowość, przeciw której zostały skierowane zarzuty. Zatem według tej teorii istnieje jedno fizyczne ciało, lecz dwie lub więcej tożsamości czy osobowości. Jeśli to wszystko prawda, mamy do czynienia z najeżonym trudnościami problemem. Karanie czynów przestępczych ma na celu wywołanie u winnego ich popełnienia fizycznego lub emocjonalnego dyskomfortu. Ponadto system prawny podejmuje próby resocjalizacji przestępców poprzez zmianę ich nastawienia i zachowania. Jeśli skaże się osobę cierpiącą na dysocjacyjne zaburzenie osobowości, to karze i resocjalizacji podlegają zarówno osobowości winne, jak i te zupełnie niewinne. A to jest sprzeczne z tradycyjnym pojęciem moralności tkwiącym u podstaw kodeksów prawa.
Źródło: M. Seligman, E. Walker, D. Rosenhan, Psychopatologia. Społeczna i prawna perspektywa w psychopatologii. Zysk i S-ka, Poznań 2003, s. 719-720.
Realizator:
Projekt jest współfinansowany z funduszy EOG
w ramach programu Obywatele dla Demokracji www.ngofund.org.pl
Celem Projektu Forensic Watch jest dążenie do racjonalnego wykorzystania przez sąd wiadomości specjalnych, którymi dysponuje biegły sądowy tak, żeby każda opinia sądowa stanowiła obiektywny dowód w sprawie. Uważamy, że nauki sądowe, w tym kryminalistyka powinny wspierać wymiar sprawiedliwości w efektywnej realizacji jego zadań. Konieczność podjęcia działań strażniczych w tym obszarze wynika z braku kompleksowych uregulowań prawnych, odpowiadających dzisiejszemu poziomowi rozwoju nauki. Wszystkim potrzebna jest nowoczesna ustawa o biegłych.